Archiwum
Turystyczny podkoziołek |
17.04.2011. | |
Podkoziołek w kole viator Koło Viator zaproponowało turystycznego podkoziołka. Wspólna zabawa miała odbyć się w Łagowie w dniach 4/5 marca 2011. Choć to marzec, ale pogoda nie zachęcała do rowerowej wyprawy. Organizatorom zależało, aby ludzie spotkali się, miło spędzili czas w przepięknej okolicy Rezerwatu Miranowo nad jeziorem Łagowskim. Zapraszamy do relacji Lubię towarzystwo i dobra zabawę, ale trasa do Łagowa w samochodzie - niekoniecznie. W mojej głowie zrodził się pomysł, aby pojechać rowerem. Nikomu nic nie mówiłam. Mój mąż byłby niezadowolony i zapewne odradzałby mi to rozwiązanie, ale ja uwielbiam jeździć sama. Wtedy jestem tylko ja, rower i przyroda. Nie przeraża mnie samotność wręcz przeciwnie – rosną mi wtedy skrzydła. Nie oznacza to, że nie lubię jeździć z innymi. Zawsze wiele radości sprawiają mi wyjazdy z mężem i synem. Tylko, że wtedy wszystkim zajmuje się Maciej – trasą, wyposażeniem, sprzętem. I jest ok. Ostatnim czasy polubiłam też wyjazdy grupowe. Wcześniej ich nie doceniałam, wkurzały mnie. Dużo uczą. Jest to inna jazda rowerem, ale równie przyjemna. No ale wracajmy do Łagowa.( GALERIA) Rano 5.03.2011 nikomu nic nie mówiąc spakowałam się, wzięłam mapę i wyjechałam. Na stole zostawiłam kartkę. Czułam, że jak Maciej będzie ją czytał, będzie niezadowolony. Wiedziałam też, że zrozumie mnie. Z domu (mieszkam w Czerwonaku) wyruszyłam w kierunku Poznania – Malty. Stamtąd przez Garby, Tulce, Żerniki, Koninko, Borówiec, Skrzynki do Kórnika. Około godziny 9:00 zadzwoniłam do domu. Telefon odebrał syn ze słowami : „nie pokazuj się ojcu” – oczywiście śmiał się. A Maciej, tak jak myślałam…, ale wiedział, że ja nieraz po prostu tak muszę. Nie było za ciepło - + 4/5 stopni. Jechało się świetnie. Od czasu do czasu słońce próbowało wyjrzeć zza chmur
Organizatorzy umówili wszystkich na godz. 12:00. Choć nie było za ciepło, to prosiło się, aby pojechać bocznymi drogami, ale… nie tym razem. Nie chciałam przyjechać popołudniu tym bardziej, że mieliśmy piec pączki. Z Kórnika ruszyłam w kierunku Śremu. Tu na trasie zatrzymałam się w zajeździe Marzymięta. Wypiłam kawę skosztowałam słodkiego specjału i ruszyłam dalej w kierunku Śremu. Tuż po wjechaniu na drogę wyleciał mi duży, ba ogromny skrzydlaty drapieżnik. Przez pewien czas był blisko mnie w końcu usiadł, tak, że mogłam mu się dobrze przyjrzeć. Kiedy jednak wyciągnęłam aparat – zwiał mi. Wtedy stwierdziłam, że dobrze byłoby mieć aparat fotograficzny zamontowany na kasku, który byłby połączony z moim mózgiem. Wówczas moje zdjęcia mogły by brać udział w konkursie Word Press Photo. Ostatecznie zadawalałoby mnie nawet i poniższe rozwiązanie: LUBIĘ SIĘ ŚMIAĆ (www.republika.pl/sybillianizm/galeria/michal/humor.htm)
Ze Śremu ruszyłam w kierunku Dolska, a stamtąd już do Łagowa. Z Dolska jednak nie prowadzi tam droga asfaltowa. Jadąc z rynku (w Dolsku) należy kierować się w kierunku Kościoła, przed którym skręcamy w lewo. Następnie jedziemy jeszcze droga asfaltową, a następnie skręcamy w prawo. Tu już kończy się asfalt, a my początkowo wśród zabudowań, pól wjeżdżamy do lasu, mijamy Leśniczówkę Miranowo, a stamtąd dalej prosto do Łagowa. Schronisko jest tuż przy drodze. Kiedy przyjechałam byli już prawie wszyscy. Po rozlokowaniu się większość poszła z Maciejem na spacer wokół łagowskiego jeziora. W schronisku został Rysiu (prezes Viatora) i Paweł (może przyszły prezes Viatora) no i ja. Zabraliśmy się za robienie pączków. Oczywiście powiedzmy sobie jasno , że aby robić pączki i to w dodatku dla 20 osób, to trzeba mieć niezłą krzepę.
Najwięcej potu wylał z siebie Rysiu. Ogromne uznanie!!! tym bardziej, że rozkładała go powoli grypa. Kiedy wszyscy wrócili ze spaceru rozpoczęła się degustacja pączków i wspólna kolacja, którą zresztą i tak przygotował Ryszard. Potem wspólna zabawa. Kolejnego dnia po śniadaniu udaliśmy się w kierunku Cichowa. Pogoda dopisywała. Co prawda było chłodno i wietrznie, ale świeciło słońce. Potem spacer nad jeziorem Cichowo i zwiedzanie Soplicowa.
Wcześniej już umówiliśmy się z właścicielem skansenu.
Soplicowe zwierzaki to aktorzy. Chętnie przebywają w towarzystwie ludzi, a już szczególnie kiedy czują, że coś dostaną.
Po zwiedzaniu udaliśmy się do karczmy na obiad. A potem rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Ja tym razem wracałam już samochodem, ale nie jest, to coś, co tygrysy lubią najbardziej.
Pozdrawiam jusewka
Tutaj relacja do pobrania w formie pliku pdf
|
|
Zmieniony ( 25.05.2011. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|