OOPS. Your Flash player is missing or outdated.Click here to update your player so you can see this content.
You are here: Start
Bałtyk 2011 PDF Drukuj Email
Redaktor: Aneta Józefczak   
26.09.2011.
Spis treści
Bałtyk 2011
Strona 2
Strona 3
 




16.07.2011 – sobota
dystans dnia – 84,39km
czas jazdy –  4.30h
średnia prędkość – 18,7km/h
maksymalna prędkość – 28,3km/h

Trasa : Meleki (camping) - Salacgriva – Ainazi – Kabli -  (Estonia) – Uulu


Po deszczowej nocy przyszedł czas na dzień. Ale czy słoneczny? Poranek tego nie zapowiadał. Jednak się wypogodziło. Dzisiejszego dnia przekroczyliśmy granicę łotewsko – estońską. Zaczynamy przygodę  z Estonią. Jednak nim przekroczyliśmy przejście graniczne spotkaliśmy małżeństwo z Francji. Podróżowali tandemem. W trasie byli już cztery miesiące. Mieli ze sobą polski wyrób. Przyczepke Extra  Whel'a. Worki, które mieli ze sobą, były lekko rozdarte na szwach. Całe szczęście, że był Maciej. Zaraz naprawił im sprzęt. Po krótkiej rozmowie, w języku angielskim, pamiątkowym zdjęciu i wymianie  adresów ruszyliśmy w przeciwne strony. My do Estonii , oni na Łotwę.

1


Aby upamiętnić wjazd do kolejnego kraju zrobiliśmy foto i popedałowaliśmy w głąb nieznanego kraju.

 

1

 

Około godziny szesnastej zameldowaliśmy się na campingu „White house” („Biały dom”). Turystów nie za dużo. Tylko my, jeden camper i kilka osób w kwaterze. Cisza, spokój jednak kawałek od morza. Jutro ruszamy dalej w nieznane tereny.


1


 

17.07.2011 – niedziela
dystans dnia – 89,87km
czas jazdy –  5,17.h
średnia prędkość – 17,01km/h
maksymalna prędkość – 27,85km/h

Trasa : Uulu – Parnu - Vahemurru


Jest 22.50. Tu jest jeszcze jasno. I znowu morze w zasięgu ręki, ludzi prawie nie ma, jest ciepło I nie pada. Cóż więcej chcieć. Dziś zwiedzaliśmy kościoły, cerkwie, wchodziliśmy na punkty widokowe znowu pachniały nam łąki, a mijając wsie czuliśmy zapach palonego drewna.

 

1

 

Estonia przypomina na nieco Szwecję. Zabudowa bardzo podobna. Estończycy dbają o czystość i ład przed swoimi domami; trawa jest przystrzyżona, dużo kwiatów. Domy nieduże parterowe. Ludzie serdeczni. Często ktoś nas pozdrawia. Dziś nocleg mamy bezpłatnie. Zaznaczony na mapie camping nie był campingiem, ale jedynie miejscem, gdzie  można  rozbić namiot.
Jonasz i Maciej załatwili wodę do picia.
No i  jesteśmy rozbici w lesie nad samym morzem.

 

1


Jest sympatycznie chyba tak jak lubimy. Bez  bieżącej wody i wygód, a o wszystko trzeba sie postarać. Garnki wyszorować w piachu,wysuszyć na słońcu, oszczędzać wodę liczyć się z każdą kroplą, aby nie zabrakło do picia.

18.07.2011 – poniedziałek
dystans dnia – 85,26km
czas jazdy –  5,03h
średnia prędkość – 16,87 km/h
maksymalna prędkość – 35,43km/h

Trasa : Vahemurru – Paatsalu – Virtsu – Kuivastu (wyspa Muhu) – Liiva

Estonia to niewielki kraj, który zamieszkuje niewielka liczba ludności z czego ponad 400tyś. to ludność Talina. 
Kiedy dzisiaj podążaliśmy do celu naszej podróży jakim była wyspa Muhu to na odcinku 40km nie znaleźliśmy sklepu. Jednak życie biegnie tu zdecydowanie wolniej. Tu o życiu człowieka decydują inne  wartości niż w świecie ludzi z dużych miast. Tu ludzie wstają wyglądają na ganek lub pole, koszą trawę, okopują ziemniaki.
Estonia zdumiewa nas czystością i dbałością. Wioski przez, które przejeżdżaliśmy to najczęściej parę domów. Pojedyncze zabudowania położone też często w lesie. Domy zbudowane najczęściej z kamienia lub białej cegły. Dachy kryte strzechą lub w wielu jeszcze starych domach, eternitem.

1
 
Miejsca bardzo urokliwe


Dzisiejsza trasa była bardzo ciekawa.
Pierwszy etap to droga do Virtsu. Początkowo jechaliśmy drogą asfaltową bardzo spokojną prawie “bezsamochodową”. Biegła wród lasów, łąk, które gdzieniegdzie przechodziły w teren bagnisty z ciekawą roślinnością. Potem jechaliśmy bitą drogą  niech nikt nie myśli,że kopaliśmy sie w piachu.
Aby dojechać do Virtsu musielismy przejechać przez groblę aż w końu dotarliśmy na przystań promową. Stamtąd przeprawiliśmy sie na wyspę Muhu.

 

1

 

 Prom na Muhu

Tu w miejscowości Livii rozbiliśmy się po czym ruszyliśmy na dalsze poznanie wyspy.
Na wyspie zachwycił mnie kościół św. Katarzyny. Jeden z najstarszych w Estonii. Kościół słynie z historycznych fresków i płyt nagrobkowych z pogańkimi symbolami. Lubę takie miejsca. Musiałam dotknąć ścian. Mam wówczas wrażenie, że przeszły czas dotyka mnie, czuje sie jakby bliżej tamtej epoki, a może mam nadzieję , że moje dotknięcie spowoduje teleportację i  dowiem się czegoś, czego nikt jeszcze nie wie.

1
 
1
 
 
1
 
Pogańskie symbole
 
 
1

 Ciekawa ambona

 

1
 
Ołtarz robił wrażenie swoją surowością

Wyspa ta jeszcze zachyca wiatrakami
Tutaj znajduje sie najlepiej zachowana XIX wieczna osada Estonii. W niektórych domach do dzisiaj zamieszkują ludzie. I tu wejście jest zakazane
A wszystko to piszę siedząc pod zdziczałą jabłonią. Wieje delikatny ciepły wiatr – jest jeszcze jasno, no i słucham Norah Jones. Czegóż więcej chcieć. Takie chwile mogłyby trwać wiecznie

 

19.07.2011 – wtorek
dystans dnia – 95,49km
czas jazdy –  5,34h
średnia prędkość – 17,15 km/h
maksymalna prędkość – 26,46km/h

Trasa : Liiva – Lihula - Haapsalu


Dzisiaj jadąc pomyślałam sobie, jak obcowanie z przyrodą uczy pokory. Na to jaka jest pogoda nie mamy wpływu  - trzeba jechać i już. Radzić sobie z tym, co się ma. Ubolewanie, czy zrzędzenie niczemu zapewne nie pomaga. Trzeba w tym co niesie dzień doszukać się, że tak musi być. Gdyby człowiek temu poddał się bezgranicznie wówczas życie byłoby się zdecydowanie łatwiejsze. Ale chyba od tego są wakacje, aby przystanąć i zastanowić się.

Droga dziś nie za ciekawa. Monotonna. Spotkaliśmy dużo opuszczonych domów. Jakby jakaś zaraza spowodowała wyludnienie.
Lihula miasto nieco oddalone od wybrzeża smutne przytłaczające. Dużo ciekawych starych, drewnianych domów , ale wszystko zaniedbane zapuszczone.
Zapach palonego drewna związany jest z saunami, które dla Estończyków były niegdyś świętym miejscem. W tradycyjnym gospodarstwie goście smagają się gałązkami brzozy. Niezwykle przyjemna jest sauna dymna gdzie przez pół dnia pali się ogień, a dym przedziera się przez okna i drzwi kamienie zaś rozgrzane są do czerwoności.
Dziś jesteśmy nocujemy w Haapsalu na Campingu, gdzie na naszą cześć zawieszono biało-czerwoną flagę.

20.07.2011 – środa
dystans dnia – 102,66km
czas jazdy –  6,36h
średnia prędkość – 15,54 km/h
maksymalna prędkość – 24,23km/h

Trasa : Haapsalu – Nova – Kurkse (camping)


Dzisiaj dzień rozpoczęliśmy od zwiedzania Haapsalu. Haapsalu zwane “Wenecją Północy” to bardzo urokliwe nadmorskie miasto, które już na poącztku XIX wieku był znanym ośrodkiem spa dla rosyjskiej arystokracji. Mnóstwo drewnianych domów urokliwa zatoka i przepiękna promenada. Wszystko to jak z rosyjskich filmów, których akcja rozgrywa się na początku XIX wieku.


1

 

  Kuursaal jeden z najpiękniejszych drewnianych budynków Estonii

Tu też znajduje się zabytkowa katedra.

 

1
 
Stamtąd ruszylismy w kierunku Novej. Znowu mijaliśmy domy, z których rozchodził sie zapach palonego drewna.

Lato przychodzi tu zdecydowanie później. Znaleźliśmy niedawno przekwitłe konwalie, zboża są jeszcze zielone, a rzepak dopiero kwitnie. Zieleń jest tu bardzo soczysta i świeża. Dziś świeci słońce jest przyjemnie, ale jedziemy pod wiatr.
Tereny ciekawe. Jedziemy drogami mało uczęszczanymi. Przejeżdżamy przez tereny, które niegdyś zaludniali Szwedzi. Do dzisiaj obowiazują tu nazwy estońskie i szwedzkie.

 

1

Dziś morze pokazywało się nam gdzie niegdzie. Najczęściej jechalismy wśród lasów.


 

21.07.2011 – czwartek
dystans dnia – 96,84km
czas jazdy –  6,10h
średnia prędkość – 15,67 km/h
maksymalna prędkość – 35,75km/h

Trasa : Kurkse (camping) – Keila – Keila-Joe -Turisalu -Tallinn


Wjechaliśmy do Talina. Miasto podoba mi się .

 

1

 

 

Na wjeździe przywitało nas nowoczesnością. Szukajac informacji turystycznej pobieżnie objechalismy Strówkę  - zachwyca. Jutro mamy zamiar wrócić tam wieczorem, bo stare miejsca maja swój urok nocą.
Rano staraliśmy sie jak najszybciej opuścić Kurkse. Jedyny plus tego miejsca, to to że nie rozbijaliśmy namiotu. Położenie campingu rewelacyjne, ale pamięta czasy Stalina. Wrażenie zrobiło na nas oświetlenie tego małego portu.Stamtąd 10 km. bitą droga dojechaliśmy do kamiennych ruin klasztoru Padisez XIV, który jest jedynym takim obiektem w krajach nordyckich. Budowla robi wrażenie z paru powodów.
Po pierwsze: jest duża,
po drugie; wstęp do tego miejsca jest niepłatny,
po trzecie: obiekt jest zabezpieczany przed niszczeniem, a początki starania o to miejsce sięgaja lat 50-tych.

1

Dalej ruszyliśmy w kierunku Keila- Joe. Tu z kolei podziwialiśmy jedną  z ciekawszych w Estonii kaskad wodnych na rzece Keila.

 

1

 

Kolejny przystanek zrobilismy sobie na 31-metrowym klifie Turisalu.

 1

 

22.07.2011 – piątek
dystans dnia – 31,65 km
czas jazdy – 3:17 h
średnia prędkość –9,63 km/h
maksymalna prędkość –18,75 km/h

Trasa: Tallinn




Jest 6.20. Byłam już na spacerze z psem, oczywiście nad morzem. Miałam czas podelektować się panoramą portu i Starego Miasta w Talinie. Jest jak narazie słonecznie, wieje delikatny ciepły wiatr. Teraz siedzę na campingu zrobiłam sobie kawę jest jeszcze spokojnie ludzie śpią.
Brakuje nam czasu. Dziś piątek i tak naprawdę kończy sie nasz wyjazd. Przed nami jeszcze zwiedzanie Talina. Chciałabym, aby czas płynął wolniej.
O dzwoni budzik powoli czas na śniadanie.
Jest 12.00. Zwiedziliśmy już kościół św. Olafa. Światynia bardzo uboga w wystrój. Tu znajduje się wejście na najbardziej widokowy taras. Przepiękne widoki na niemal całe miasto. Swego czasu była to najwyższa budowla na świecie (przełom XVI I XVII wieku).

 

1

 

Zwiedzilismy kościół anglikański, aptekę w której do dziś robi się leki wg średniowiecznej receptury.
Potem przyszedł czas na krótki odpoczynek i zregenerowanie sił. Potem zapoznaliśmy się z cerkiewią Aleksandra Newskiego oraz zwiedzilismy kościół św. Mikołaja przy ul. Niguliste. Dziś obiekt ów jest przeznaczony na muzeum i wykorzystywany jako sala koncertowa. Tutaj weszłam tylko z Jonaszem. Muszę powiedzieć, że już dawno tak miło i “treściwie” nie podziwiałam dzieł sztuki jak właśnie tu. Stojac przed malowidłami, rzeźbami wymienialiśmy się spostrzeżniami, zastanawialiśmy sie nad symboliką zawartą w owych dziełach. Myślę, że dla obojga nas był, to czas, który będziemy wspominać:)

Stare miasto -  przepiękne, urokliwe i przyjazne ludziom. Talin zachwycił mnie,  na pewno tu wrócę. Zostało jeszcze parę rzeczy, które chciałabym zobaczyć. W półtora dnia nie da się zwiedzić miasta.
Muszę jednak powiedzieć, że tym razem włóczyliśmy się po mieście, tak jak zawsze tego pragnęłam.
Camping, na którym byliśmy - niezbyt tani. Większość obszaru to asfalt. Teren głównie przygotowany do camperów i przyczep. Nie jest miejscem atrakcyjnym, w którym można się relaksować i odpoczywać. Sanitariaty na „+”, ale brak miejsca do mycia naczyń. Generalnie brak kuchni. Na pewno dobra baza wypadowa do zwiedzania miasta i do portu.

Talin nocą tętni życiem. Jeszcze wieczorem pojechaliśmy, aby to piękne miasto zobaczyć o zmroku. Wszystkie ogródki, kawiarenki, puby – wypełnione po brzegi. Słychać estoński, włoski, rosyjski, hinduski, angielski.

Nala jak zwykle robiła furorę.

 

1


23.07.2011 – sobota
dystans dnia – 38,26,65 km
czas jazdy – 3:07 h
średnia prędkość –12,23 km/h
maksymalna prędkość –28,86 km/h

Trasa: Tallinn – Helsinki – gdzieś na morzu


O 7.30 opuściliśmy Talin.

 

1

 

Po dwóch godzinach byliśmy już w Helsinkach. Stolica Finlandii przywitała nas słońcem, skałami no i ścieżkami rowerowymi. Nasze plany na Helsinki nie były zbyt ambitne. Chcieliśmy się jedynie rozejrzeć i zapoznać z tym, co będziemy zwiedzać w przyszłym roku. Jednak i z tego niewiele nam wyszło. Terminal z którego wysiedliśmy , a ten do którego mieliśmy dotrzeć był oddalony o 30 km o czym nie wiedzieliśmy. Jadąc oglądaliśmy miasto  podziwiając precyzję i myśl człowieka północy.

 

1


Nie mogliśmy poświęcić zbyt dużo czasu na zwiedzanie ponieważ musieliśmy najpierw znaleźć nasz terminal. Kiedy już znaleźliśmy, to odległość od centrum była tak duża, że bez sensu było tam wracać.
O 18.30 wypływaliśmy z Helsinek.
Prom, którym płynęliśmy należał do niemieciego armatora. Zabierał na swój pokład turystów płynących do Gdynii i Rostocku. Sam jednak statek nie zachwycił nas. Jednak najważniejsze, że płynęliśmy.
 

 

24.07.2011/25.07.2011 – niedziela/poniedziałek
dystans dnia – 15.98
czas jazdy – 1:01 h
średnia prędkość –15,48 km/h
maksymalna prędkość –29,13 km/h

Trasa: gdzieś na morzu – Gdynia – Poznań – Czerwonak


W nocy zaczął wiać silny wiatr. A więc strasznie zaczęło bujać. Miałam plany, że skończę pisać relację, że położę się na leżaku na górnym pokładzie, że zjemy obiad  - z planów jednak nic nie wyszło. Do Zatoki Gdańskiej przeleżałam.


1


Potem  morze uspokoiło się, a my mogliśmy ze spokojem wypić kawę i zjeść ciacho.
Około 15.00 naszego czasu przpłynęliśmy do portu w Gdyni. Stamtąd na dworzec PKP. Pociag do Poznania był dopiero o 18.30. Zjedliśmy obiad i zastanawialiśmy się jaki, to nowy koszmar będzie nas czekał w pociągu. Nie było tak źle. Oprócz nas jechali inni roerzyści. Panowie jadący do Poznania, a szczególnie jeden pan był bardzo pomocny  - dziękujemy . O 1.30 byliśmy w domu.


 

Rowerem przejechaliśmy 1780 km w 109,07h
+
Poznań – Augustów = 600km (autobus)
Talin – Helsinki = 40km (prom)
Helsinki – Gdynia = 434km (prom)
Gdynia – Poznań = 333km (pociąg)

Razem pokonaliśmy 3187 km
 
Poniżej można pobrać relację w formie pdf:
 
 


Zmieniony ( 30.12.2013. )
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »