Bałtyk 2011 |
Redaktor: Aneta Józefczak | |
26.09.2011. | |
Zapraszamy Etap I
1.07.2011 – piątek Czerwonak – Augustów (autobus)
dystans dnia – 100m - rower/600km autobus W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Początkowo mieliśmy jechać pociągiem. Już na samą tę myśl włos jeżył się nam na głowie. Nasze obawy okazały się niepotrzebne. Trafiła się nam okazja. Ktoś nam przychylny i przyjazny podwiózł nas do Augustowa. Umówiliśmy się o 17.00. Autobus podjechał pod dom. Wpakowaliśmy się z całym dobytkiem i ruszyliśmy w trasę. Auto było całe do naszej dyspozycji.
Nie ma jak zdrowa żywość Obawialiśmy się nieco o Nalę – jak zniesię jazdę autobusem? Okazało się, że nieźle. Przed nami było około 600km. Droga minęła bez problemów. Za Płockiem zatrzymaliśmy się na kawę i małe siku. Podczas jazdy padał deszcz. Ogarniało nas przerażenie, że aura nie będzie nam sprzyjać.
2.07.2011 – sobota
dystans dnia - 38km Do Augustowa dojechaliśmy około 3.00. Było jeszcze ciemno. Pan, który nas wiózł był tak miły, że posiedział z nami aż się rozwidni. Wypiliśmy kawę. O 4.00 ruszyliśmy drogą krajową nr 8 do Suwałk. Droga prosta, ale ruch okropny: same ciężarówki mknące do granicy.
Niebo było cały czas zaciągnięte, a czarne chmury goniły nas niemiłosiernie. Pogoda była jednak dla nas łaskawa. Pozwoliła nam jechać na sucho. Do Suwałk nie mieliśmy zbyt dużo kilometrów, a więc nie spieszyliśmy się. Droga choć ruchliwa, to bardzo przyjemna Słychać było budzące się życie. Suwalszczyzna znowu nas zachwyca. Tereny pagórkowate, w które wtopione są pojedyncze domy, gdzieniegdzie pasą się krowy i konie. Miejsca naprawdę malownicze.
Suwałki budzą się do życia
Zakotwiczyliśmy się na prywatnym campingu(Zajazd Private). Teren ładny, czysty zadbany, mały urokliwy stawek z kładką.Zmęczeni podróżą ucieliśmy sobie małą drzemkę.
Nie ma jak sen w rytmie deszczu
Nala zachwycona jest spaniem w namiocie
Gospodarze widać troszczą się o miejsce. Jest możliwość rozbicia namiotu, wynajęcia pokoju. Są miejsca przy których można zjeść przygotowane przez siebie posiłki. Jest też możliwość zjedzenia posiłku przygotowanego przez właścicielkę campingu. My nie skorzystaliśmy z tej opcji i na obiad udaliśmy się do Karczmy Polskiej. Bardzo smaczne jedzenie. Próbowaliśmy bliny, kiszkę ziemniaczaną. Jonasz tradycyjnie zjadł zrazy, polecamy.
Bardzo przytulne i swojkie miejsce
Suwałki miasto remontowane, ciekawa zabudowa. Bardzo podobały się nam koszary wojskowe na ul. Wojska Polskiego. Większość tych budynków opuszczona i zabita dechami. 3.07.2011 – niedziela
Dystans dnia - 90 km Czas jazdy – 5:07 h Średnia prędkość – 17,66 km/h Max. prędkość – 51,45 km/h Trasa: Suwałki – Okuniowiec - Lipniak – Wiatrołuża - Szypliszki – przejście graniczne w Budzisku – Liubavas – Aleksandravas – Vistytis camping Pusel
Dookoła błogi spokój Do Szypliszek zdecydowaliśmy się jechać bocznymi drogami. Był to dobry wybór. Samochód to rzadkość. Przestało padać, a zza chmur wyjrzało słońce. Jechało się rewelacyjnie. Lubimy te klimaty
Mnóstwo bocianów, krów, śpiew ptaków i my.
Czuliśmy zapach budzącego sie życia
Po drodze nawiązując dialog z tubylcami.
Budziliśmy żywe zainteresowanie czworonogich
Czyż nie pięknie?
Za Liubavas skończyła się droga asfaltowa i dalej jechaliśmy już drogą szutrową. I znowu przyjazne klimaty: łąki, bociany i wszech ogarniająca cisza.
Bezdroża i my Jednak stwierdziliśmy, że wjedziemy na drogę wojewódzką. Po szutrze z ekwipunkiem jechało się dość trudno. Tym bardziej, że miejscami była niezła tarka. Po10 minutach takiej jazdy trzeba było, co chwilę zatrzymywać się bo wytrząsało z nas wszystko. Kiedy wjechaliśmy na drogę nr 200 wcale ruch nie zwiększył się. Dojeżdżając do Vistytis zobaczyliśmy jezioro o tej samej nazwie. Bardzo duże. Na mapie zobaczyliśmy, że zdecydowanie większa część jeziora należy do Rosji. Poszukaliśmy campingu i rozbiliśmy się. Camping Pusele położony był nad samym jeziorem Vistytis. Jezioro Vistytis Woda - kryształ Camping bardzo rozległy. Są tu sanitariaty (całkiem przyzwoite), boisko do siatkówki, prysznice na plaży, przebieralnie. Brak jest jednak kuchni i miejsca, w którym można przygotować i zjeść posiłek. Jest dużo wiat i zadaszonych miejsc. Po raz pierwszy spotkaliśmy się z opłatą za rower. Zanim się rozbiliśmy Jonasz i ja poszliśmy się wykąpać. Woda w sam raz do kąpieli Teraz jest 21.12. Leje jak z cebra. Jesteśmy już po kolacji. Siedzimy w namiocie słuchamy Nory Jones i Layori – Origin i piszemy relacje. Pozdrawiamy z Vistytis. 4.07.2011 – poniedziałek
dystans dnia – 109km czas jazdy – 6:03h średnia prędkość – 18,0km/h max. prędkość – 41,41km/h Trasa: Visitytis – Kybartai – Kudirkos Nauniestis – Jurbarkas
Poranne słońce budzi w nas optymizm
Wiatraki, pola, łaki - cudownie Ludzie żyją tu bardzo skromnie, rzekłabym, że nawet ubogo. Przejeżdżając przez wiele miejscowości nie napotkaliśmy żadnego sklepu. Jeśli już pojawiły się, to przypominały czasy prężnego socjalizmu. Wiele domów jest starych, podupadających, wymagających remontu.
To częsty widok na naszej drodze Podobnie ma się sprawa z kościołami. Te, które odwiedzaliśmy były zatęchnione, obskurne i „pachniało” w nich kiczem. W kośćiołach "czuć" klimat minionej epoki Jednak krajobrazy są bardzo urokliwe. Panuje cisza spokój i wydaje się , że czas tu zdecydowanie wolniej płynie.
I tu nas nie mogło zabraknąć
Kiedy wyjeżdżaliśmy świeciło słońce, ale temperatura wahała się w granicach od 15- 18 stopni. Do 13.00 nie padało. Potem już zaczęło na fest. I tak do wieczora. Jak na razie pogoda nas nie rozpieszcza.
To trzeba zobaczyć Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad i zjedliśmy cepeliny. Smakowały nam. Jonasz nie jadł ponieważ były tylko dwa. Za miejscowością Kybartai, krajobraz zmienił się. Teren zdecydowanie wypłaszczył się, ale jazda dalej sprawiała nam przyjemnoś Tego rodzaju przydrożne krzyże podkreślają smak Litwy choć są zaniedbane i pozostawione samym sobie. Jonasz i Maciej już śpią. Niemen spowiła noc. Tak wyglądał jeszcze dwie godziny temu. Dzisiaj nie śpimy na campingu, ale w gospodarstwie agroturystycznym. Cena przyzwoita – 30 litów. Z namiotu mamy widok na Niemen. Niemen Dni biegną nieubłaganie. To, co jest niezmienne w każdym naszym dniu, to deszcz. Dzisiaj zmoczył nas dotkliwie. Mamy tylko nadzieję, że jutro odpuści sobie nas, a więc do zobaczyska.
5.07.2011 – wtorek
dystans dnia – 104,5km czas jazdy – 5:47h średnia prędkość – 18,0km/h max.prędkość – 40,30km/h Trasa: Jurbarkas – Smalininkai – Vylkyskiai – Pagegiai – Silute
Dziś mamy do przejechania długi dystans. Jednak musieliśmy go trochę zmodyfikować. Mieliśmy zamiar dojechać do wybrzeża i tam zakotwiczyć się na campingu Ventaine. Okazało się to jednak nie możliwe, ponieważ camping nie akceptuje psów. Do godziny 13.00 jechało się nam super. Mieliśmy wiatr w plecy. Po drodze skosztowaliśmy litewskich wypieków. Bardzo smaczne. To, co nas zaciekawiło, to to, że w miejscu sprzedaży wyroby były przygotowywane na bieżąco, a panie nie stosowały mikserów i elektrycznych urządzeń. Podczas jazdy towarzyszył nam zapach kwiatów i ziół. Od czasu do czasu drogę przecinały nam lądujące lub startujące bociany. Mieliśmy okazje zobaczyć bociana spacerującego po asfalcie i czekającego na autostop. Po godzinie 13.00 nad naszymi głowami zgromadziły się czarne chmury. Czyżby miało padać? Ależ tak, czemu nie? Dawno nie padało. A my znowu ubieramy przeciw deszczowe wdzianka. Zatrzymaliśmy się w restauracji. Niektórzy na kawkę, a inni na zupkę. W pewnym momencie nie mieliśmy już ochoty jeść. Znowu zaczęło mocniej padać. Przeczekaliśmy deszcz i ruszyliśmy dalej.
Czas na na małą czarną Na drodze spotkaliśmy naszego rodaka z Wrocławia. Było on w trakcie 45 dnia swojej wyprawy. Wracał z Nordkapp i jechał dalej na południe. Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy każdy w swoją stronę. Bardzo mu zazdrościliśmy. Ale cóż. Musimy nacieszyć się i wykorzystać tylko, albo aż trzy tygodnie. Nie pozostało nam nic innego, jak ruszyć dalej do Silute. Zdecydowaliśmy się na inny rodzaj noclegu. Dziś skorzystaliśmy z Kaimo turizmo sodyba. Do swojej dyspozycji mieliśmy cały dom.
Tu mieszkaliśmy
A tak wygląda dzisiaj nasza sypialnia. Przypominała ona nam nieco sypialnię Hiacynty Bukiet. Do dyspozycji mieliśmy jeszcze łazienkę, kuchnię, pokój dzienny. Za chwilę rozegramy małą partyjkę w karty. Trzymamy kciuki, aby jutrzejszy dzień był SUCHY.
6.07.2011 – środa
dystans dnia – 100.05km czas jazdy – 6:36h średnia prędkość – 15.15km/h max.prędkość – 32.26k/h Trasa: Silute – Kintai (szlak rowerowy) – Priekule – Klaipeda (camping)
Podążaliśmy drogę rowerową nr 10. Początkowo pedałowaliśmy szutrem.
Trasa była bardzo ciekawa, prowadziła przez deltę Niemenu, a wiatr jak zwykle nam nie pomagał.
Dalej czekał nas kolejny absurd. Ni stąd ni zowąd ścieżka pieszo-rowerowa urywała się w polu. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że w Polsce nie jest najgorzej.
Nie przejmując się ruszylismy dalej wydeptaną ścieżką. Po krótkim czasie trafiliśmy na właściwą drogę, którą dojechaliśmy do Klaipedy. Szukaliśmy drogi na camping. Po drodze nie zrobiliśmy zakupów, a więc udaliśmy się do centrum. Po powrocie przygotowałam małe co nieco i zasiedliśmy do pisania relacji.
7.07.2011 – czwartek
dystans dnia – 75,57 km czas jazdy – 5:h średnia prędkość – 15.1km/h max.prędkość – 40.02k/h Trasa: Kłajpeda – Mierzeja Kurońska - Juodkrante
Dziś "lajcik"
Tak wygląda las w pobliżu morza
Obecnie Maciej i Jonasz zwiedzają muzeum morskie, a ja zostałam z Nalą i piszę. Kiedy tak siedziałyśmy, za plecami usłyszałyśmy dziwne prychanie, sapanie. Podpłynęła do nas foka. Nala od razu coś wyczuła, ale nie mogła zlokalizować obiektu.
Muzeum to znajduje się na terenie dawnego fortu. Nie udało nam się zobaczyć delfinów – delfinarium jest w remoncie. No cóż tak bywa. Jonasz razem z Maciejem wykupili również bilet na pokaz fok. Występ był o 13.00. W trakcie oczekiwaniu na pokaz podeszli do nas Polacy. Po dłuższej rozmowie dowiedzieliśmy się, że na Litwie należy przestawić zegarki o godzinę do przodu. Tak więc mądrzejsi ruszyliśmy dalej. Ścieżka rowerowa biegła przez lasy, przy wydmach i wzdłuż morza.
Wydmy - można po nich chodzić
Nad nami świeciło Słońce. Oczywiście do czasu. Na niebie pojawiły się znowu ciemne chmury. Wiedzieliśmy już, co się święci. Nie pozostało nam nic innego jak założyć odzież przeciwdeszczową i z uśmiechem na ustach ruszyć dalej. Dojechaliśmy do Juodkrante. To niewielka nadmorska miejscowość. Ma swój uroczy, nadmorski klimat.
W co drugim domu można było zakupić ryb.Tu się wysuszyliśmy, zjedliśmy lody i udaliśmy się w drogę powrotną. Chcąc nie chcąc musieliśmy jechać tą samą drogą, ponieważ ulicą nie było to możliwe. Był zakaz ruchu rowerowego.
Ze spokojem zdążyliśmy na prom. Po dopłynięciu do Klaipedy, wjechaliśmy na Stare Miasto.
Zjedliśmy smaczny obiad, zwiedziliśmy Starówkę i zrobiliśmy zakupy i udaliśmy się na camping. 8.07.2011 – piątek
dystans dnia – 83,88 km czas jazdy – 4,51:h średnia prędkość – 17,28km/h max.prędkość – 26.02k/h Klaipeda – Palanga – Bernati (Łotwa) camping – Ergli
Niestety dziś widoczność była kiepska. Było mglisto i wilgotno. Jechało się jednak rewelacyjnie.
Przeprawa się przez wiszącą kładkę
Dziś żegnaliśmy się z Litwą. Zachwyciła nas swoją skromnością i życzliwością. Przeraziła ubóstwem i biedą.
Granica litewsko - łotewska
Dziś mija pierwszy tydzień naszego wyjazdu. Jonasz musiał być bardzo głodny skoro zabrał sie za przygotowywanie jedzenia Etap II9.07.2011- sobota
dystans dnia – 74,76 km czas jazdy – 4,25:h średnia prędkość – 16,88km/h max.prędkość – 30,24k/h Trasa:Bernati – Liepaja – Saraiti – Vergale – Pavilosta (camping – Marina)
Dziś śpimy nad samym morzem
10.07.2011 - niedziela
dystans dnia – 81,97,76 km czas jazdy – 4:59:h średnia prędkość – 16,40km/h max.prędkość – 28,50k/h Trasa: Pavilosta – Ventspils (camping)
Słońce grzało, a więc należało zatrzymać się na kapiel w morzu. Zanurzenie zawsze trudne, ale kolejne wejście było, jak za dawnych lat. Odcinek drogi, który był przed nami był już bardziej monotonny. Kiedy dojechaliśmy do Ventspils stwierdziliśmy, że nie jedziemy dalej.
Port w Ventspils Ventspils miasto czyste, zadbane. Warto tu przyjechać spokój, mało ludzi, a restauracje i kawiarnie puste. Camping na miarę campingów europejskich Camping w Ventspils
11.07.2011 - poniadziałek
dystans dnia - 82,84km czas jazdy - 4h 29min średnia prędkość – 18,43km/h maksymalna prędkość – 37,09km/h Trasa: Ventspils – Valde camping (10 km. do Kolka)
Molo w Ventspils
A Stamtąd ruszyliśmy w kierunku Kolki. Poczatkowo jechaliśmy świetną ścieżką rowerową (asfaltową). Później równą jak stół i bez żadnych dziur drogą. Tak było przez 40 kilometrów.
Rzadko spotykaliśmy samochody
Jest trochę dzikie. Wygódka, prysznic domowej konstrukcji, ale za to ciekawe przejście nad morze - przez las no i puuuuuuuuuuuuuuuuste plaże. Widziałam już mało ludzi nad morzem, ale puste plaże widziałam tylko w romantycznych filmach na szklanym ekranie. Nala nie interesuje się morzem. Ilekroć jesteśmy na plaży obraca sie do niego tyłem.
12.07.2011 - wtorek
dystans dnia – 100.04km czas jazdy - 4h min średnia prędkość – 18,00km/h maksymalna prędkość – 29.00km/h Trasa: Valde camping – Kolka – Roja – Mersargs – camping Vacupe
Jadąc zatrzymywaliśmy sie w różnych punktach widokowych, z których podziwialiśmy Bałtyk i różne formy wybrzeża. Były piaszczyste, szerokie plaże, były miejsca, gdzie Bałtyk dochodził bezpośrednio do lasu, a były też miejsca, gdzie syreny wygrzewały sie na ogromnych kamieniach.
Dziś śpimy na campingu położonym w głębi lasu, niewielu ludzi, a pod namiotem tylko my. Namiot rozbiliśmy nad niewelkim stawem. Wieczorem odwiedziliśmy tutejszy bar i skosztowaliśmy poziomkowych deserów. Dzień zakończyliśmy przy małym ognisku w towarzystwie niezliczonej rzeszy komarów.
13.07.2011 – środa
dystans dnia – 86.45km czas jazdy – 4h 59min. średnia prędkość – 17.03 maksymalna prędkość – 33.36 Trasa: camping Vacupe – Engure – Jurmala – Riga
Na razie nie pada i świeci słońce. Wiatr mamy w plecy, a my mkniemy do przodu. Coraz więcej domów. A to, co mnie zachwyca najbardziej, to to, że ludzie mają swoje prywatne domy blisko morza – wychodzą i są na plaży. Kiedy zatrzymujemy sie Nala wzbudza ogólne zainteresowanie. Np. dzisiaj pewien pan myślał, że jesteśmy z Białorusi. Ludzie najchętniej rozmawiają z nami w języku angielskim. Nie podejmują rozmów w języku niemieckim. Chętnie też rozmawiają w języku rosyjskim. Opisy towarów, informacje na campingach, menu są też w języku rosyjskim i angielskim. Dotarliśmy do Jurmali nadmorskie miasto uzdrowiskowe i wypoczynkowe, bardzo rozciągniete położone z jednej strony nad morzem z drugiej nad jeziorem. Zachwycają nas stare, drewniane domy z werandami, wieżyczkami. W końcu przyjechaliśmy na camping, który rozczarował nas. Stolica, a dziadostwo. Ktoś wytyczył plac dla namiotów, drugi plac dla camperów. W barakach zrobione sa sanitariaty – czyste i schludne tu “+”.Na pewno nie jest to idealne miejsce do wypoczywania. Popołudniu udaliśmy sie do miasta, gdzie zjedliśmy obiad w restauracji Garaża. Tu spotkaliśmy kibiców Wisły Kraków i prezesa krakowskiego klubu, którym życzyliśmy powodzenia na odbywjacym sie dzisiaj meczu z Skonto Riga. 14.07.2011 – czwartek dystans dnia – 13,37km czas jazdy – 1h 48min. średnia prędkość – 07.40 maksymalna prędkość – 24.32 Trasa: Riga Dziś zwiedzamy Rygę. 15.07.2011 – piątek
dystans dnia – 97,51km czas jazdy – 5.05h średnia prędkość – 19,17km/h maksymalna prędkość – 31,12km/h Trasa : Riga – Carnikava – Saulkrasti – Meleki (camping) W nocy lało. Nie był to dobry prognostyk na dzisiejszy dzień. Rano, po wyjściu z namiotu przywitały nas ciemne chmury. Nie pozostało nam jak szybko zwinąć namiot, póki nie pada. Kiedy byliśmy gotowi do drogi, wyjrzało słońce. Wiatr przegnał ciemne chmury. Rozpogodziło się. W miarę szybko wyjechaliśmy ze stolicy Łotwy. Wyjazd z miasta bez problemów. Droga szybko nam mijała. No i jak widać bardzo niektórych z nas zmęczyła. Nim się obejrzeliśmy byliśmy na campingu. Co do dzisiejszej trasy, to nic szczególnego. Cały czas jechaliśmy krajówką. Był duży ruch – jak nie na Łotwie. Dziś śpimy w pięknym miejscu. Wychodząc z namiotu mamy widok na morze.
16.07.2011 – sobota
dystans dnia – 84,39km czas jazdy – 4.30h średnia prędkość – 18,7km/h maksymalna prędkość – 28,3km/h Trasa : Meleki (camping) - Salacgriva – Ainazi – Kabli - (Estonia) – Uulu
Około godziny szesnastej zameldowaliśmy się na campingu „White house” („Biały dom”). Turystów nie za dużo. Tylko my, jeden camper i kilka osób w kwaterze. Cisza, spokój jednak kawałek od morza. Jutro ruszamy dalej w nieznane tereny.
17.07.2011 – niedziela
dystans dnia – 89,87km czas jazdy – 5,17.h średnia prędkość – 17,01km/h maksymalna prędkość – 27,85km/h Trasa : Uulu – Parnu - Vahemurru
Estonia przypomina na nieco Szwecję. Zabudowa bardzo podobna. Estończycy dbają o czystość i ład przed swoimi domami; trawa jest przystrzyżona, dużo kwiatów. Domy nieduże parterowe. Ludzie serdeczni. Często ktoś nas pozdrawia. Dziś nocleg mamy bezpłatnie. Zaznaczony na mapie camping nie był campingiem, ale jedynie miejscem, gdzie można rozbić namiot.
Jest sympatycznie chyba tak jak lubimy. Bez bieżącej wody i wygód, a o wszystko trzeba sie postarać. Garnki wyszorować w piachu,wysuszyć na słońcu, oszczędzać wodę liczyć się z każdą kroplą, aby nie zabrakło do picia. 18.07.2011 – poniedziałek
dystans dnia – 85,26km czas jazdy – 5,03h średnia prędkość – 16,87 km/h maksymalna prędkość – 35,43km/h Trasa : Vahemurru – Paatsalu – Virtsu – Kuivastu (wyspa Muhu) – Liiva Estonia to niewielki kraj, który zamieszkuje niewielka liczba ludności z czego ponad 400tyś. to ludność Talina. Kiedy dzisiaj podążaliśmy do celu naszej podróży jakim była wyspa Muhu to na odcinku 40km nie znaleźliśmy sklepu. Jednak życie biegnie tu zdecydowanie wolniej. Tu o życiu człowieka decydują inne wartości niż w świecie ludzi z dużych miast. Tu ludzie wstają wyglądają na ganek lub pole, koszą trawę, okopują ziemniaki. Estonia zdumiewa nas czystością i dbałością. Wioski przez, które przejeżdżaliśmy to najczęściej parę domów. Pojedyncze zabudowania położone też często w lesie. Domy zbudowane najczęściej z kamienia lub białej cegły. Dachy kryte strzechą lub w wielu jeszcze starych domach, eternitem. Miejsca bardzo urokliwe
Prom na Muhu Tu w miejscowości Livii rozbiliśmy się po czym ruszyliśmy na dalsze poznanie wyspy. Pogańskie symbole
Ciekawa ambona
Ołtarz robił wrażenie swoją surowością
Wyspa ta jeszcze zachyca wiatrakami
19.07.2011 – wtorek
dystans dnia – 95,49km czas jazdy – 5,34h średnia prędkość – 17,15 km/h maksymalna prędkość – 26,46km/h Trasa : Liiva – Lihula - Haapsalu
20.07.2011 – środa
dystans dnia – 102,66km czas jazdy – 6,36h średnia prędkość – 15,54 km/h maksymalna prędkość – 24,23km/h Trasa : Haapsalu – Nova – Kurkse (camping)
Kuursaal jeden z najpiękniejszych drewnianych budynków Estonii
Tu też znajduje się zabytkowa katedra.
Stamtąd ruszylismy w kierunku Novej. Znowu mijaliśmy domy, z których rozchodził sie zapach palonego drewna.
Lato przychodzi tu zdecydowanie później. Znaleźliśmy niedawno przekwitłe konwalie, zboża są jeszcze zielone, a rzepak dopiero kwitnie. Zieleń jest tu bardzo soczysta i świeża. Dziś świeci słońce jest przyjemnie, ale jedziemy pod wiatr.
Dziś morze pokazywało się nam gdzie niegdzie. Najczęściej jechalismy wśród lasów.
21.07.2011 – czwartek
dystans dnia – 96,84km czas jazdy – 6,10h średnia prędkość – 15,67 km/h maksymalna prędkość – 35,75km/h Trasa : Kurkse (camping) – Keila – Keila-Joe -Turisalu -Tallinn
Na wjeździe przywitało nas nowoczesnością. Szukajac informacji turystycznej pobieżnie objechalismy Strówkę - zachwyca. Jutro mamy zamiar wrócić tam wieczorem, bo stare miejsca maja swój urok nocą. Dalej ruszyliśmy w kierunku Keila- Joe. Tu z kolei podziwialiśmy jedną z ciekawszych w Estonii kaskad wodnych na rzece Keila.
Kolejny przystanek zrobilismy sobie na 31-metrowym klifie Turisalu.
22.07.2011 – piątek
dystans dnia – 31,65 km czas jazdy – 3:17 h średnia prędkość –9,63 km/h maksymalna prędkość –18,75 km/h Trasa: Tallinn
Zwiedzilismy kościół anglikański, aptekę w której do dziś robi się leki wg średniowiecznej receptury. Stare miasto - przepiękne, urokliwe i przyjazne ludziom. Talin zachwycił mnie, na pewno tu wrócę. Zostało jeszcze parę rzeczy, które chciałabym zobaczyć. W półtora dnia nie da się zwiedzić miasta.
23.07.2011 – sobota
dystans dnia – 38,26,65 km czas jazdy – 3:07 h średnia prędkość –12,23 km/h maksymalna prędkość –28,86 km/h Trasa: Tallinn – Helsinki – gdzieś na morzu
Po dwóch godzinach byliśmy już w Helsinkach. Stolica Finlandii przywitała nas słońcem, skałami no i ścieżkami rowerowymi. Nasze plany na Helsinki nie były zbyt ambitne. Chcieliśmy się jedynie rozejrzeć i zapoznać z tym, co będziemy zwiedzać w przyszłym roku. Jednak i z tego niewiele nam wyszło. Terminal z którego wysiedliśmy , a ten do którego mieliśmy dotrzeć był oddalony o 30 km o czym nie wiedzieliśmy. Jadąc oglądaliśmy miasto podziwiając precyzję i myśl człowieka północy.
Nie mogliśmy poświęcić zbyt dużo czasu na zwiedzanie ponieważ musieliśmy najpierw znaleźć nasz terminal. Kiedy już znaleźliśmy, to odległość od centrum była tak duża, że bez sensu było tam wracać. O 18.30 wypływaliśmy z Helsinek. Prom, którym płynęliśmy należał do niemieciego armatora. Zabierał na swój pokład turystów płynących do Gdynii i Rostocku. Sam jednak statek nie zachwycił nas. Jednak najważniejsze, że płynęliśmy.
24.07.2011/25.07.2011 – niedziela/poniedziałek
dystans dnia – 15.98 czas jazdy – 1:01 h średnia prędkość –15,48 km/h maksymalna prędkość –29,13 km/h Trasa: gdzieś na morzu – Gdynia – Poznań – Czerwonak
Potem morze uspokoiło się, a my mogliśmy ze spokojem wypić kawę i zjeść ciacho. Około 15.00 naszego czasu przpłynęliśmy do portu w Gdyni. Stamtąd na dworzec PKP. Pociag do Poznania był dopiero o 18.30. Zjedliśmy obiad i zastanawialiśmy się jaki, to nowy koszmar będzie nas czekał w pociągu. Nie było tak źle. Oprócz nas jechali inni roerzyści. Panowie jadący do Poznania, a szczególnie jeden pan był bardzo pomocny - dziękujemy . O 1.30 byliśmy w domu.
Rowerem przejechaliśmy 1780 km w 109,07h
+ Poznań – Augustów = 600km (autobus) Talin – Helsinki = 40km (prom) Helsinki – Gdynia = 434km (prom) Gdynia – Poznań = 333km (pociąg) Razem pokonaliśmy 3187 km Poniżej można pobrać relację w formie pdf:
|
|
Zmieniony ( 30.12.2013. ) |