Wzdłuż Bałtyku 2012 |
Redaktor: Aneta Józefczak | |
04.10.2012. | |
ZAPRASZAMY NA RELACJĘ Z WYPRAWY ROWEROWEJ BRZEGIEM BAŁTYKU 2012
Dzień pierwszy -
2.07.2012 Dystans dnia - 50km.- rowerem; 293km.- pociągiem Trasa: Czerwonak – Poznań – Świnoujście
(pociąg) - Ahlbeck – Herringsdorf – Bansin – Koserow – Zempin (camping und Freizeitpark) Wyświetl większą mapę Czekaliśmy rok, aby znowu
rodzinnie wyruszyć na drugą część wyprawy wzdłuż Bałtyku Jak zwykle początek swojej drogi
uwieczniliśmy na zdjęciu w domu. jeszcze w domu O 5.00
wyruszyliśmy
pociągiem do Świnoujścia
z przesiadką w Szczecinie Dąbiu. Jak na nasze polskie warunki jechało się
całkiem znośnie. Był tylko mały problem z konduktorem, który
stwierdził, że brak nam opłaty za dwa wózki no i co najgorsze, że to wszystko
sprawdzi rewizor. Potraktowaliśmy to z przymrużeniem oka. Jak się okazało
rewizor znalazł się w pociągu, a nadgorliwy konduktor uratował nas od kary. na przejściu
granicznym Następnie promem
przeprawiliśmy się przez Świnę i ruszyliśmy w kierunku
Niemiec. czas na krótki odpoczynek Jechało się bardzo
przyjemnie. Cały czas wzdłuż wybrzeża mijając dawne carskie uzdrowiska z
secesyjną zabudową. Trasa, którą pokonywaliśmy
okazała się idealna również dla Nali. Mogła spokojnie
biec przy rowerze bez obaw, że uszkodzi sobie łapy. już na
kempingu Zastanawialiśmy się, co z
noclegiem jechać dalej, czy dzisiejszy dzień potraktować lajtowo. Wybraliśmy drugą opcję.
Wybrany kemping - 39 euro. Położony wśród
lasu, sanitariaty (naturalnie niemiecki porządek), ale brak kuchni, co myślę w
przypadku osób wypoczywających na rowerach jest dobrą sprawą. Cena również jak
na owe warunki nie zbyt niska. Prysznic również nie wchodził w cenę -1euro za
jednorazowe korzystanie z kąpieli. Oczywiście dzisiejszy
dzień pożegnał nas deszczem. . Dzień drugi -
03.07.2012 Dystans dnia –
90,54km. Trasa: Volgast – Greifswald – Stralsund – Rugia (camping Sund – Camp Altefäre) Wyświetl większą mapę Dziś, co prawda
deszcz nas nie obudził, ale natura zasygnalizowała bardzo wyraźnie, kto tu
rządzi. Temperatura – 15 stopni, niebo zaciągnięte chmurami.
Namiot udało nam się zwinąć
bez zmoczenia, ale mieliśmy tempo, śniadanie jedliśmy w locie, aby jak najmniej
się zmoczyć w razie deszczu. Droga wiodła wśród pól i
łąk. Pierwsze zwiedziliśmy Valgast: kościół św. Piotra, Stare
Miasto Potem ruszyliśmy do Greifswald.
Po drodze zrobiliśmy małe zakupy.
Przyszedł też czas na
kawkę i ciacho. Zatrzymaliśmy się w lesie Maciej
wyciągnął palnik, czajnik i wodę - zaparzyliśmy
kawę. Uzupełniliśmy stracone
kalorie i ruszyliśmy dalej. W Greifswald zwiedziliśmy ruiny klasztoru
św. Aldony (Eldeny), bazylikę św. Marii i stary
port Po drodze spotkaliśmy małżeństwo ze
Szczecina, które wraz z dwójką dzieci jechało na wyspę Rügen. Dziś nocujemy na
wyspie. Ze stałego lądu na wyspę prowadził nas most o długości 2800 metrów.
Kemping jak i wyjazd ze Stralsundu znaleźliśmy bez problemu. W końcu prowadził
nas Maciej Dzień trzeci -
4.07.2012 Dystans - 95km. Trasa: Gustow - Poseritz – Gross Schoritz – Putbus – Sellin – Binz - Lietzow -
Stortebeker - Camp Wyświetl większą mapę Dzień rozpoczęliśmy
pobudką o 7.00. O dziwo świeciło słońce, ale szybko napłynęły czarne chmury i
dzień zrobił się ponury. W Altefähre zrobiliśmy małe zakupy
(oczywiście coś słodkiego do kawy) no i ruszyliśmy. Rozpoczęliśmy zwiedzanie
wyspy. Linia brzegowa 574 km długości z czego 60km stanowią piaszczyste
plaże. Drogę mieliśmy
różnorodną <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->ścieżki
asfaltowe, <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->z płyt
betonowych, <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->szutrowe, <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->polne <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->leśne – typowo
polskie Okazało się, że nie
tylko nawierzchnia, ale forma terenu była również urozmaicona.
Najpierw jechaliśmy wśród pól i
łąk. Mijaliśmy urokliwe wioski oraz niezliczoną ilość miejsc, w których można było odpocząć, wypić kawę i coś
zjeść. Raz jechaliśmy drogami
prostymi jak drut, kiedy indziej musieliśmy nieco popedałować, albo puścić na
luz. Z Putbus udaliśmy się do Sellin. Tu oko w oko spotkaliśmy się z szalonym Rolandem -
parowozem, który od 1895 roku przemierza najpiękniejsze zakątki wyspy.
Obecnie trasa stanowi niewielki odcinek - zaledwie 24km, a prędkość tej
wąskotorowej kolei osiąga 30km/h. Szalony Roland jest nie tylko dużą atrakcję
dla turystów szczególnie tych najmłodszych, ale również obsługuje ruch lokalny.
Obecnie na terenie Rügen kursuje 8 parowozów z
wszystkich okresów historii niemieckiej kolei. Nas najbardziej zaciekawił wagon dla
rowerów oraz zachowanie obsługi pociągu. Tu konduktor nie poganiał pasażerów, ba
pomagał im wstawić rowery lub też sprowadzić je na peron. Sellin to uzdrowiskowa miejscowość położona nad
brzegiem morza (ze wspaniałym molo z 1906 roku) i jeziora Sellin See. Z Sellin udaliśmy się do
zamku myśliwskiego w Granitz, który wznosi się na wysokości 103m.npm i
majestatycznie góruje nad Rugią. Ową różową neorenesansową budowlę
wybudowano na najwyższym wzniesieniu Rugi Tempelberg. Trasa bardzo ciekawa, długi podjazd. Jedynie
Jonasz wjechał na samą górę – reszta rodziny wymiękła - powiedzmy
odpuściła. Binz to kolejna miejscowość z uzdrowiskową
architekturą i molo 560m. położona
nad morzem i jeziorem Schmachter See. Po raz pierwszy
na terenie Niemiec napotkaliśmy na trudności z
kempingiem <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->pierwszy był prywatny
należał do firmy nie przyjmowano turystów „z drogi” <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->na drugim okazało się, że nie ma
miejsc, a jeśli byłyby, to i tak by nas nie przyjęto ze względu na
psa, <!--[if !supportLists]-->· <!--[endif]-->trzecim miejscem było Schronisko
młodzieżowe w Prora – Jugendzeltplatz. Tu też nas nie przyjęto ze względu na psa.
Co najdziwniejsze ogromny teren, niewielu ludzi. Nie przeszkadzalibyśmy nikomu.
No ale cóż W północnej części Rugi
wznoszą się gigantyczne budowle, które zostały zaprojektowane w latach
trzydziestych XX wieku miały tworzyć największy na świecie ośrodek wypoczynkowy.
Ciągną się na odcinku 5 km. Prora – nazistowski kompleks wypoczynkowy, który
jednorazowo mógł pomieścić 20 tysięcy osób. Z planów nic jednak nie wyszło.
Wybuch II wojny światowej spowodował wstrzymanie prac budowlanych.
Budynki te zostały wpisane na
listę zabytków, dlatego nic z tym zrobić nie można. W niewielkiej części wykorzystano je
na schronisko młodzieżowe, a teren przyległy na pole namiotowe. Jedni twierdzą,
że ów blok emanuje złą energią, inni z kolei, ze ma ciekawą
historię Tym razem pies utrudniał nam
znalezienie noclegu. Była to doskonała okazja, aby rozbić się na dziko. Choć
było 2: 1 - nasz mistrz zadecydował, że jedziemy dalej. Kolejny kemping nie był
daleko, ale droga do niego wiodła przez las, przez piach i pod
górę. W końcu Lietzow, a tu kemping. Jednak, aby do niego się dostać
trzeba było jeszcze podjechać. No i oczywiście nie mieliśmy pewności, czy
tolerują czworonogów. Śpimy w
cywilizowanym miejscu. Wieczór jest znowu chłodny. A zapomniałabym.
Zaskoczyli nas dziś panowie
koszący trawę. Przerywali swoją pracę abyśmy ze spokojem mogli przejechać. Jakie
to miłe Dzień czwarty - 5.07.2012 Dystans - 53,74km Trasa: Sagard – Sanssitz – Nationalpark Jasmund- Konigsstuhl – Lohme – Glove – Camping „Am Wasser” Wyświetl większą mapę Dzisiejszy dzień to dzień
tajemnic. Jechaliśmy w chmurach jadąc prawie cały czas pod górę. Choć mieliśmy
kiepską widoczność, to trasa była rewelacyjna, Dziś wiodła nas do kredowych
klifów wśród lasów, bagien i łąk. Po drodze starym
zwyczajem zaparzyliśmy sobie kawę no i
zjedliśmy ciastko. Dziś każdy wybierał sam: Jonasz z jagodami, Maciej coś, co
przypominało pączkowego fawora, a ja warkocza z serem,
migdałami i lukrem. Maciej dla wszystkich kupił jeszcze serowe kuleczki, które
jak się okazało były wyśmienite. Początkowo byłam zła na
pogodę, ponieważ tyle wysiłku i gdzie ta nagroda. Przy słonecznej pogodzie i
dobrej przejrzystości widok byłby bajeczny. Dziś klify
zachowywały się jak pruderyjne panny częściowo tylko odsłaniając swój
majestat. Park Narodowy Jasmund jest wprawdzie najmniejszym parkiem narodowym Niemiec o powierzchni 30 kilometrów kwadratowych, ale jest on schronieniem słynnych na całym
świecie, dziwacznych stromych klifów kredowych: wysoko ponad Morze Bałtyckie
wznoszą się te okazałe urwiste brzegi z wapnia kredowego. Otoczony legendami
klif "Königsstuhl", leży na okazałej wysokości 118
metrów ponad poziomem morza. Wejście na klify i do
muzeum jest płatne. Warto zwiedzić muzeum, ale uwaga „słuchawkowi przewodnicy”
opowiadają tylko w języku niemieckim i angielskim. Z klifów można podziwiać
niezwykłą panoramę morza, (co nam się nie udało), ale i z dołu schodząc 480
schodami można podziwiać ów cud natury. Czas w parku bardzo
szybko minął. Nim się
spostrzegliśmy była już 15.30. Maciej zaplanował, że dziś kończymy zwiedzanie
wyspy Zmieniliśmy jednak plany i
„zakołowaliśmy” na Camping „Am Wasser” Zjedliśmy obiad własnej
produkcji i poszliśmy na plażę. Wieczorem wyjrzało
słońce. Ciągle jednak
temperatura powietrza 16 stopni, ale zasypiamy z szumem morza w
tle. Tacy to pożyją Jak myślicie kto bardziej
zadowolony? Dzień piąty - 6.07.2012 Dystans - 86
km. Trasa: Kap Arcona –
Wiek – Trent – Gingst -
Altefährn Wyświetl większą mapę O godz. 4.00 nad
ranem obudził nas deszcz.
Maciej szybko wyskoczył z namiotu i pozbierał ręczniki. Wstaliśmy po 8.00. Niebo
było zaciągnięte chmurami. Zapowiadało to kolejny ponury dzień.
Ale jednak nie.
Pogoda bardzo szybko zmieniała się. Wyjrzało
słońce. Namiot zwijaliśmy suchy. Wiatr, nasz wierny towarzysz, był dziś
zdecydowanie cieplejszy. Ruszyliśmy w kierunku Kap Arcony. Droga wiodła skrajem urwistego wybrzeża. Miejscami
wspaniałe widoki, jak zwykle urokliwe domostwa i malutkie kawiarenki dla
strudzonych turystów. Arkona jest płaskowyżem skalnym
położonym na wysokości 45 metrów Sam cypel to radiolatarnia, która w czasie II wojny
światowej
wzmacniała łączność na Bałtyku, Kap Arkona to również galerie, kawiarnie i
sklepiki. Dzisiejsza trasa jest godna
polecenia. Jechaliśmy zachodnią
stronę wyspy, to przede wszystkim tereny rolniczo – hodowlane. W miejscowości
Wittower Fähre
przeprawialiśmy się promem ( uwaga płatny). Tu ponownie spotkaliśmy rodzinę ze
Szczecina. Najmłodsza córka mogła ponownie spotkać się z Panem
Maćkiem. Nocujemy ponownie na
Kempingu w Altefähre.
Może coś na temat
campingów. Warunki dobre, ceny od 20 do 40 euro (trzyosobowa rodzina + pies).
Co chcieć więcej?
Naszym zdaniem ceny
nie są adekwatne do
proponowanej oferty: prysznice często dodatkowo płatne, brak miejsca, gdzie
można byłoby przygotować jedzenie i zjeść w razie deszczu.
To dawne tereny
NRD. Zobaczymy czy to zmieni się
później. Dzień
szósty - 7.07.2012 Dystans - 37,4km. Trasa: Stralsund Wyświetl większą mapę Od rana leje. Co
robić zwijać namiot,
czy może zostać, przeczekać deszcz, a potem pojechać zwiedzić Stralsund.
Wybraliśmy drugą opcję.
Deszcz nie odpuszczał. Śniadanie jedliśmy w namiocie. Oczywiście nie wszyscy.
Nali pozostało tylko smakowanie śniadania
nosem. Czekaliśmy na
przejaśnienie, a tu ciągle padało. Jutro niedziela, czas ucieka, a my nie
mieliśmy nic do jedzenia. Chcąc nie chcąc musieliśmy pojechać do
Stralsundu. W drodze powrotnej wyjrzało słońce.
Tym razem Maciej
przygotował
obiad. A potem ponownie pojechaliśmy do
miasta. Stralsundzkie Stare Miasto ze
względu na unikatową
architekturę zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nad miastem
górują trzy potężne kościoły dając świadectwo złotych czasów Hansy. W porcie wybudowano słynne na cały świat Oceanarium.
Są tu baseny z rybami bałtyckimi głębokimi na 9 metrów. Chlubą Oceanarium jest samogłów ( największa i najcięższa
ryba kostno – szkieletowa na świecie osiąga rozmiar 3 m i wagę 1,5 tony. Skóra
takiego osobnika ma grubość 15 cm. – wygląda jak żywa
skamieniałość). Rügendann łączy Stralsund
z południowo – zachodnim brzegiem Rügen – najdłuższa
przeprawa w Niemczech. Nie padało. Ale cały czas
było pochmurno. Oceanarium odłożyliśmy na później. Stwierdziliśmy, że jest
blisko Polski i podjedziemy tu samochodem. Dzień siódmy - 8.07.2012 Dystans - 103
km. Trasa: Barth – Zingst – Prerow – Born – Ahrenshoop -Wustrow – camping Am Stranddunnlop? Wyświetl większą mapę Dziś po raz
pierwszy, rano przywitało nas słońce. Było ciepło, no i co najważniejsze taka
pogoda utrzymała się prawie przez cały dzień. Piszę prawie ponieważ kiedy
dojeżdżaliśmy do kempingu na niebie zbierały się złowrogie chmury, z których
spadł krótki, ale obfity deszcz. Dziś śpimy nad
samym morzem. Kiedy rano pakowałam się i
spojrzałam na swój rower stwierdziłam zrobię mu zdjęcie. Dlaczego? Często ludzie pytają
się po co mi klamerki na rowerze. A właśnie po to: Jechaliśmy w pięknym
słońcu bardzo urozmaiconą trasą: wśród pól, łąk, lasów, wzdłuż morskiego
wybrzeża i skrajem jezior. Przejeżdżaliśmy przez stary zwodzony most i mnóstwo
urokliwych wsi. Malownicze domki zapraszały turystów na kawę i domowe ciasto.
Niewiadomo było, które wybrać miejsce. Każde inne, każde zachęca czymś innym. Po drodze zatrzymaliśmy się na plaży.
Mieliśmy problem z jej wyborem ponieważ tylko na nieliczne można wejść z psem. W końcu coś zaleźliśmy - plaża dla
naturystów. Miejscowości przez które
przejeżdżaliśmy obfitowały w różne galerie i gotycką zabudowę. W Barth podziwialiśmy sakralną, gotycką budowlę , w której
wysłuchaliśmy koncertu organowego. Kolejny kemping bez
kuchni i pomieszczenia, w którym
można przygotować
sobie posiłek lub posiedzieć w czasie deszczu. Kiedy to piszę jest 23.20.
Maciej i Jonasz już śpią, a ja w towarzystwie jazzu i szumu morza próbuję coś
sklecić. Dzień ósmy -
9.07.2012 Dystans - 114,32km Trasa: Graal Muritz –
Rostock – Waremünde - Kuhlungsborn
– Rerik – Blowaz – Wismar –
Zierow – Ostsee Camping
Ferien park Zierow Wyświetl większą mapę Dziś obudziło nas
słońce - czyżby miał być słoneczny, upalny dzień? Niestety, dzień był
zdecydowanie chłodniejszy niż wczoraj. Brak ciepła rekompensowały
nam wspaniałe panoramy morza, krajobrazy pół i łąk. Po drodze mijaliśmy: Rostok – w XIII wieku wzniesiono tu kościół św. Mikołaja
będący symbolem Hansy. Podczas II wojny światowej
został zniszczony, a następnie odbudowany w 1976. Na dachu nadbudowano trzy
kondygnacje mieszkalne. Miasto ciągnie się przez około 20km. wzdłuż rzeki Warnow Przejeżdżaliśmy przez
najstarszy kurort Niemiec położony nad Bałtykiem - Warnemünde zwany białym miastem, gdzie w XVIII wieku przyjeżdżali goście by
korzystać z uroków lata. Tu też rzeka Warnow wpływa do morza. Nad brzegiem króluje hotel Neptun. Bywali tu tacy politycy jak
Fidel Castro, Willly Brandt, a gości podsłuchiwała
NRD-owska bespieka, dlatego
hotel ów nazywano pałacem STASI. Ostatnie 3 godziny jechaliśmy w deszczu, a
całe 114km pod wiatr. Dzień dziewiąty
- 10.07.2012 Dystans - 93km. Trasa: Boltenhagen – Grossklutzhoved – Kleinklutzhovend
-Brook – Lubeka Wyświetl większą mapę Ranek przywitał nas słońcem.
Jednak na niebie gromadziły się znowu czarne chmury, ale wiatr był dość silny i przegonił je.
Temperatura nie zachęcała do kąpieli. Dziś morze nieco
rzadziej pokazywało nam swoje oblicze. Za Boltenhagen
wjechaliśmy na klify i jechaliśmy ich skrajem. Od morza dzieliła nas ściana
lasu. Miejscami tylko przygotowano tarasy widokowe. Około południa wyjrzało
słońce jednakże ciągle jechaliśmy pod wiatr i pod górę. Tuż przed
kempingiem pragnienie cukru kazało się nam zatrzymać i uzupełnić jego
niedobór Cierpliwość Nali została nagrodzona. Dzisiaj naszym celem
była
Lubeka. Miasto warte zobaczenia
ze względu na architekturę
i bogata historię. (W średniowieczu Lubeka była najważniejszym miastem
północy. Pod jej przywództwem powstał związek gospodarczy Hanza, do której
należało prawie 200 miast. Hanza opanowała wymianę towarów od Anglii po Rosję. W
czasach średniowiecza powstało lubeckie Stare Miasto. Królowa Hanzy wzbogaciła
się na handlu solą. Wspaniała późnogotycka brama holsztyńska powstała ponad 500
lat temu przypomina o epoce dobrobytu). Dzień dziesiąty
- 11.07.2012 Dystans - 83km Trasa: Ivendorf – Timmendorferstrand - Scharbeutz –
Neustadt - Grӧmitz – Grube – Groβenbrode Wyświetl większą mapę Dziś znowu jest
szaro, chłodno a my z trwogą patrzymy w niebo. Rano nie padało, a wię szybko spakowaliśmy się i wyruszyliśmy. Jonasz był nieco
zawiedziony, że nie mógł skorzystać z basenu, ale pogoda nie zachęcała do
kąpieli. Od Travemünde jechaliśmy trasą kurortów,
hoteli i pensjonatów. Takich chwil w słońcu mieliśmy
niewiele W Neuestad Maciej
zakupił nóżkę do
mojego roweru i zapasową linkę do tylniej przerzutki. Dziś wyjątkowo wiatr nam
sprzyjał. Jednak deszcz nam nie odpuścił. Zmusił nas do ubrania
OP1. Z nieba lało się. Potem na krótko wyjrzało słońce, co pozwoliło nam rozbić namiot i
przygotować coś ciepłego do zjedzenia. Po czym ponownie lunął
deszcz. Od momentu wyjazdu
z domu nie mieliśmy ani jednego
ciepłego wieczoru, gdzie moglibyśmy posiedzieć przed
namiotem. Dzień jedenasty -
12.07.2012 Dystans - 89,78km Trasa: Grossbroden – Heiligenhafen – Oldenburg – Lütjenburg - Schonenberg – Heikendorf Wyświetl większą mapę Ranek był pochmurny,
temperatura 14 stopni. Upał, że HOOOO Po wyjeździe z kempingu
zakupiliśmy trochę słodkości i ruszyliśmy w drogę. Trasa wiodła wśród wiosek i
pól. Były chwile, gdzie słońce wyjrzało zza chmur. Raz z górki raz pod
górkę – można było
się spocić. Ciągle uciekaliśmy przed deszczem. Tuż przed dotarciem na kemping
dogoniły nas złowrogie chmury i ponownie zmoczyły. Nadszedł w końcu taki
dzień, o którym rowerzysta marzy: zimno, wietrznie, pada deszcz no i trzeba
rozbić namiot Dzień
dwunasty - 13.07.2012 Dystans - 67,38km Trasa: Kiel – Eckern-forde – Louisenberg Wyświetl większą mapę Nie pada. Świeci słońce,
ale jest zimno - zaledwie 14 stopni. Nie pozostaje nam nic innego jak się
spakować i ruszyć w drogę. Namiot jest mokry. Winna jest rosa i nocne opady
deszczu, ale słońce pozwoliło nam go wysuszyć Na dzisiaj zaplanowaliśmy krótszy
dystans. Mamy zamiar zwiedzić Kiel. Przed nami Kiel W oczekiwaniu na
otwarcie mostu obserwowaliśmy ogromną ilość
meduz w zatoce Miasto nas rozczarowało. Zabytki mało
widoczne często przysłonięte nowoczesną architekturą. Za miastem podążaliśmy drogą wśród pól
i łąk. Z góry i pod górkę. Cały czas ścieżką rowerową. Oczywiście z asfaltu.
Dotarliśmy do Eckern-forde. To
zdecydowanie bardziej urokliwe miejsce niż Kiel. Dziś
rozbiliśmy się na najtańszym jak do tej pory kempingu – 17, 5 euro. Dzień trzynasty -
14.07.2012 Dystans - 81km. Trasa: Eckernförde – Arnis – Kappeln – Oersberg – Sterup – Schwensby – Grundhof – Langbaillig – Glucksburg Wyświetl większą mapę Dziś nocowaliśmy
niedaleko Eckernförde uzdrowiskowe miasteczko położone
nad Zatoka Kilońską w północnych Niemczech. Kemping duży, rozległy, a co
najważniejsze jego cena przyzwoita. Za naszą czwórkę zapłaciliśmy 17 euro.
Warunki sanitarne równie przyzwoite, a prysznic bez dodatkowej opłaty.
Rozbiliśmy się na dużym placu. Ranek przywitał nas deszczem.
Kolejny dzień – szare niebo i ani kawałka błękitu. No, ale wstawać trzeba było.
My nie mamy wyjścia. Gonią nas dni urlopu. Czy pada, czy słońce musimy jechać.
Tym razem ruszyliśmy w kierunku
Kappeln. Jednak po drodze zahaczyliśmy o niewielką
miejscowość Arnis. Najmniejsza miejscowość
posiadająca prawa miejskie – 300 mieszkańców. Bardzo urokliwe bajkowe
miasteczko, do którego przeprawialiśmy się promem.
Stamtąd ruszyliśmy do Kappeln, gdzie zrobiliśmy zakupy
( jutro niedziela) Do Kappeln jechaliśmy z wiatrem, z
całkiem niezłą prędkością i w miarę płaskim terenie. Potem forma terenu nieco zmieniła się, ale
jechało się bardzo dobrze. Przejeżdżaliśmy przez
niewielkie niemieckie miejscowości, w których witały nas krowy, kozy, no i
przede wszystkim konie. Temu wszystkiemu towarzyszył wszechobecny zapach
obornika. Pogoda okazała się dla nas
nieco łaskawsza. Nie padało a zza chmur częściej niż zwykle wyglądało słońce. I
tak oto w sprzyjających okolicznościach dotarliśmy do miejsca, z którego
widzieliśmy duński brzeg - Glucksburg Kiedy dotarliśmy na miejsce
zaczął wiać bardzo silny wiatr. Po rozbiciu namiotu, zjedzeniu obiadu, poszliśmy na spacer.
Świeciło słońce. Jutro mamy zamiar
zwiedzić Flensburg
miasto zwane południem północy, o którym mówi się, że jest bramą do państw
skandynawskich. Dzień czternasty -
15.07.12 Dystans - 48km Trasa: Glucksburg – Flensburg – Weding – Suderholz Wyświetl większą mapę Dzień zaczął się
najgorzej jak mógł. Padało, wiało i było zimno – to już standard. Chcieliśmy
dłużej pospać. Okazało się to niemożliwe. Trzeba było być w gotowości. Na 3
metrach kwadratowych naszej trójce udało się ubrać, zjeść śniadanie i zwinąć
śpiwory oraz karimaty. Ku naszemu zdziwieniu ciemne chmury, zaczęły ustępować
błękitowi. Na całe szczęście. W dobrych humorach udaliśmy się na
zwiedzanie Flensburga. Miasto nas rozczarowało. Prócz 6 kościołów nie ma nic
ciekawego. Sklep z miejscowym rumem był zamknięty. Tylko ślinka nam pociekła na
widok butelek rumu za szybą. Zwiedzając miasto
spotkaliśmy Darka, który przed tygodniem przyjechał do Flensburga już na stałe.
Ucięliśmy sobie krótką pogawędkę no i trzeba było jechać
dalej. Pozdrawiamy Cię kolego ze
Swarzędza (okazało się, że nasz znajomy mieszkał w
Swarzędzu) Dzisiaj krótszy dystans.
Chcemy odpocząć, poczytać
książki. Co niektórzy mają w tym duże zaległości. Właściwie Jonasz przeczytał
wszystko, co miał. Trzy książki wręcz połknął w pierwszym
tygodniu. Około godziny
piętnastej zameldowaliśmy się na kempingu u Herr Uwe Müller. Tutaj pojawił się
mały problem. Kemping otwarty, a właściciela nie było tylko nr telefonu.
Próbowaliśmy się dodzwonić, ale z miernym
skutkiem. W końcu odnaleźliśmy gospodarza i uregulowaliśmy
formalności. Kemping położony był na
uboczu. Cisza, spokój. Niemal jak na Józefówce. Początkowo byliśmy tylko my i
Austriacy. Potem dojechali Holendrzy i Duńczycy. Dzień piętnasty -
16.07.12 Dystans - 87km Trasa: Schleswig – Brekemdorf – Ahlefeld – Bistemsee – Holzbunge – Settestedt – Bredembek – Bruy Wyświetl większą mapę Pisanie każdego dnia zaczynamy
od deszczu. No cóż zrobić skoro codziennie, raz mniej, raz więcej pada. Kolejny
raz kuchnia serwowała śniadanie w namiocie. Potem wyczekiwaliśmy chwili bez
deszczu, aby móc się spakować. Słońce zaszczyciło nas swoją obecnością jeszcze
przed 9.00. Namiot przesuszył się. Od dzisiaj zaczyna się trasa do domu.
Zwiedziliśmy Schleswig,
Schleswig a dalej już tylko wsie,
krowy, konie, owce, kozy. W Sehestedt przeprawiliśmy
się promem (tym razem za darmo) przez kanał kiloński. Kanał
kiloński Deszcz na całe szczęście
oszczędził nas na trasie – wieczorem oczywiście rozpadało
się. Dziś rozbiliśmy się
na kempingu, położonym przy jeziorze Westensee.
Dzień szesnasty -
17.07.2012. dystans - 120,61km Trasa: Schieresee – Roternhann – Bordesholm – Wattenbek – Negenharie – Hoffnung - Gonnebek – Ricykling
– Waltstedy – Bad segeberg -
Dreggers – Bad oldesloe –
Berkenthin - Ratzenburg Wyświetl większą mapę Nasz nocleg zlokalizowany był nad jeziorem
Westsee. Całą noc padało. Rano jak zwykle namiot był
mokry, ale za to niebo witało nas błękitem i słońcem. Jednak nie za długo.
Wkrótce na niebie pojawiły się chmury. Dziś mieliliśmy boczny wiatr. Jechało się
dobrze. Przez 70% dnia świeciło
słońce. Od Bad Oldesloe (droga
208) prowadziła nas ciekawie
położona ścieżka rowerowa. Dziś naszym celem był Ratzenburg, na
terenie, którego znajdują się dwa
jeziora. Dziś na kemping
mieliśmy eskortę i to samego właściciela. Śpimy z widokiem
na katedrę w Ratzenburgu. Ratzenburg Dzien siedemnasty –
18.07.2012 dystans – 127km Trasa: Ratzeburg – Gadebusch – Schwerin - Crivitz- Meslin – Goldberg - Alt Schwerin Wyświetl większą mapę Od 6.00 rano pada
deszcz. Dziś udało się nam
zaobserwować zwierzynę i ptactwo. Jadąc rowerem świat przyrody jest bliższy
człowiekowi i łatwiej dostrzegalny. Widzieliśmy gromady żurawi, oraz pasące się
stada dzikich gęsi Zwiedziliśmy Schwerin. W
1998 byliśmy tu po raz pierwszy. Jonasz miał wówczas 2 lata, a my wracaliśmy z
Danii. Zamek neorenesansowy w
Schwerin Wyjeżdżając z miasta
rozpadało się. Zrobiło się jeszcze chłodniej. Maciej, jak go nie jedni nazywają
GPS - wyjechał bezbłędnie z miasta, które żegnało nas ścianą
deszczu. Nocowaliśmy na kempingu nad
jeziorem Plauersee. Dzień
osiemnasty - 19.07.2012 Dystans - 77km. Trasa: Alte Schwerin - Waren – Penzlin – Neue Dorf Brodaer ( jez.Tollensee) Wyświetl większą mapę Wcześnie rano
obudziła mnie duchota. O! będzie
ciepły dzień, myślę sobie, wyglądam z namiotu, a tu znowu szaro Do pobudki było jeszcze trochę
czasu, a więc nadzieja, że może wyjrzy słońce. A tu powtórka z
rozrywki Padało. Zwijaliśmy się
pomiędzy opadami deszczu. Jakby tego było mało, zaczęło wiać. Deszcz nie
odpuszczał. Zmusił nas abyśmy ubrali się w odzież przeciwdeszczową. Ruszyliśmy.
Po przejechaniu zaledwie 8 km. Nala złapała
„gumę” W Waren zrobiliśmy zakupy.
Wyjrzało nawet słońce – nadzieja . O, nie to byłoby zbyt piękne. Potem to już
było tylko gorzej. Lało jakby Panu
Bogu pękła rura w niebiańskich wodociągach. Mało tego; ulewie towarzyszyła
burza. Temperatura spadła do 13
stopni. Zamarzliśmy. Byliśmy przemoczeni zmarznięci i zero widoków, że
przestanie padać. Weszliśmy do kawiarni zamówiliśmy herbatę i na poprawienie
humorów zakupiliśmy po kolejnym już ciastku. Deszcz nieco zelżał.
Z Waren prowadziła nas ścieżka
rowerowa, równolegle do głównej drogi. Dalej wjechaliśmy już na drogę.
W końcu jednak wyjrzało
słońce. Dojechaliśmy na kamping nad jeziorem Tollen.
Miejsce bardzo urokliwe położone nad wodą z widokiem na Neubranderburg. Dzisiejszy dzień kończymy
smutno. Otrzymaliśmy wiadomość, że zmarł Józef Witkowski. Znaliśmy się krótko –
2 lata, ale nasza rodzina bardzo polubiła go. Miał ogromne poczucie humoru, dużo
subtelności i wyczucia. Będziemy za nim tęsknić,
na zawsze zostanie w naszej pamięci. Dzień dziewiętnasty
- 20.07.2012 Dystans - 91km. Trasa: Tellensse see –
Neuebrandenburg - Strasburg - Woldegk - Pasewalk –
Locknitz Wyświetl większą mapę Dzisiaj nie mogłam dospać.
Wstałam o 5.00 i o dziwo nie
padało. Tym razem namiot
zwijaliśmy suchy. Jednak
było pochmurno i chłodno Trasa do Neuebrandenburg wiodła nas wzdłuż
jeziora, W Neuebrandenburg Później nieco
wypogodziło się. Zjedliśmy ciepły posiłek w Strasburgu i ruszyliśmy dalej.
Jadąc podziwialiśmy
wiejską architekturę, a szczególnie zabudowę sakralną. w Locknitz Do Lӧknitz jechaliśmy drogą nr 104, ale uwaga! brak tu ścieżki rowerowej, a ruch dość
intensywny. Jednak Niemieccy kierowcy zdecydowanie bardziej szanują rowerzystę
na drodze. Wyprzedzają zachowując bezpieczną odległość. Na miejsce dojechaliśmy o przyzwoitej
godzinie. Jednak w recepcji kempingu nikogo nie było, jedynie nr telefonu. Nie
pozostało nam nic innego jak zadzwonić. Tym razem dodzwoniliśmy się, a co
najważniejsze dogadaliśmy się. Po minucie zjawił się uśmiechnięty pan i
załatwiliśmy wszelkie formalności. Dzisiejszego dnia, kolację zjedliśmy
przed namiotem. Dzień dwudziesty -
21.07.2012 Dystans - 50km Trasa: Lӧknitz – Szczecin
(rower) – Poznań
(pociąg) -
Czerwonak (rower) Wyświetl większą mapę Poranek w Löknitz przywitał nas słońcem,
ale upału nadal nie było. Tym razem bez pośpiechu zjedliśmy śniadanie,
spakowaliśmy namiot i wyruszyliśmy do Szczecina. Pociąg mieliśmy około 15.00, a
więc sporo czasu. Zakupiliśmy bilety i poszliśmy na obiad.
Nasz środek
transportu miał spóźnienie około 40 minut (pociąg podstawiany)
. No, ale w końcu wyruszyliśmy i
wieczorem dotarliśmy na miejsce. Kolejna wyprawa za nami, nowe wrażenia, nowe
doświadczenia i nowa nauka. Tym razem 20 dni w
drodze. Zrobiliśmy 1630km. Sprzęt
spisał się dobrze, mimo kilku awarii: zerwana linka tylnej przerzutki, złamane
dwie nóżki, przebita dętka przy przyczepce Nali. Ze
wszystkim radziliśmy sobie na bieżąco i nie zakłóciło to naszego wypoczynku. Co
najważniejsze kondycja nas nie opuszczała. Taka rodzinna wyprawa to niezła
rzecz. Nie jesteśmy rodziną
idealną, ale myślę, że mamy z sobą dobry kontakt. Dużo
rozmawiamy. Jednak wyjazdy te pokazują, że ciągle
musimy się uczyć być z sobą. Tutaj jesteśmy we troje +
pies. Mieszkamy na niewielkiej powierzchni, każdy z nas ma różne zamiłowanie do
porządku. Każdy inaczej odczuwa zmęczenie, ma swoje humory i
dąsy. Pierwszy tydzień jest zawsze
dla nas pewnego rodzaju dotarciem się. Kolejne tygodnie to już tylko
lepiej Pogoda, która towarzyszyła nam, tj. niska
temperatura jak na lipiec i codzienne opady deszczu, stawiała wobec nas nowe
wymagania. Każdy musiał znaleźć pozytywne jej strony. Uczyliśmy się samodyscypliny,
konsekwencji w działaniu i cierpliwości. Tak więc do przyszłego
roku, a dokąd? Czas pokaż. Pozdrawiamy |
|
Zmieniony ( 17.08.2018. ) |
« poprzedni artykuł | następny artykuł » |
---|
Nowości
- Piesze spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 10-03-2024
- "Kwietny kalendarz" - spacer.
- Piesze spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 11-02-2024
- Piesze spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 14-01-2024
- Życzenia.
- Piesze spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 10-12-2023
- Piesze spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 12-11-2023
- Zlot Przodowników Turystyki Pieszej - zaproszenie
- XIX Wielkopolski Rajd "Wielcy Wielkopolanie - Bolesław Krysiewicz" - zaproszenie
- Rowerowe spotkania na szlakach Puszczy Zielonka 08-10-2023